Troszkę mnie tu nie było, ale za to dzisiaj przychodzę do Was ze świeżutkim postem ;)
Dzisiaj po raz pierwszy pojawią się kosmetyczne (w moim odczuciu) buble.
Przedstawię Wam trzy kosmetyki, które kompletnie mi nie przypasowały.
Dwa z nich są z Avonu, a trzeci z L'oreala.
Jeśli chodzi o kosmetyki Avonu to pierwszym z nich jest nowość, podkład Bright Start.
Drugi natomiast, to kremowy żel do twarzy z serii Planet Spa z chińskim żeń-szeniem.
Jeśli chodzi o produkt L'oreala, to jest to szminka w płynie.
Przechodząc do konkretów, zapraszam na post ;)
[zdj z internetu]
Na początek zajmijmy się nowością od Avonu.
Opis producenta: Energetyczny koktajl witamin i składników aktywnych:
* cytrusy z witaminą C - promienny blask i zdrowy koloryt
* kolagen i elastyna - poprawia elastyczność skóry
* liść oliwki - ochrona przed wolnymi rodnikami
* naturalne składniki nawilżające - błyskawiczny wzrost nawilżenia o 57%
Dodaje blasku zmęczonej cerze.
Lekka, beztłuszczowa formuła.
Lekkie-średnie krycie.
Ochrona SPF 15.
Cena produktu to 45zł, jednak aktualnie jest w promocji (katalog 6) w cenie 24,99zł.
Podkład zamówiłam sobie w formie próbek i wybrałam dwa najjaśniejsze odcienie: nude i almond.
Do wyboru są jeszcze trzy odcienie: deep wheat, honey i creamy natural.
Tak podkład prezentuje się na skórze (na jednym zdj zobaczycie pomarańczową krechę na szyi, w ten sposób spr jak się dopasuje...):
Moja cera akurat miała lepszy dzień jeśli chodzi o wypryski, a i aparat trochę je zatuszował. Podkład aplikowałam palcami.
Dlaczego uważam ten produkt za bubel?
Po pierwsze, krycie ma być lekkie-średnie, ale jak dla mnie to krycia nie ma wcale, no może minimalne. Coś jak wymieszanie kremu z podkładem, w tym większość kremu.
Po drugie, podkład zostawia straszne smugi! Nie rozprowadza się równomiernie na skórze, osadza się strasznie na brwiach (brwi zrobiły się pomarańczowe!), na wąsiku, na włoskach w okolicach strefy T [pomiędzy brwiami] i przy skrzydełkach nosa, a także w miejscu gdzie nakładamy brązer, tuż przy uchu.
Po trzecie, podkład ma pomarańczowy odcień. No sorry ale solarą nie jestem żeby malować się pomarańczowym podkładem.
Po czwarte, według producenta podkład ma nadawać efekt promiennej cery... A ja się pytam, jak według Avonu wygląda promienna cera?! Podkład ani nie rozświetla ani nie dodaje blasku. Dla mnie jest to bardziej półmat.
Po piąte, koloryt skóry wcale nie wygląda na zdrowy.
Te punkty tyczą się obu kolorów, z małą różnicą, odcień almond jest ton ciemniejszy od nude, i tworzy on na twarzy jeszcze większą pomarańczę.
Nie wiem, jak mają się obietnice odnośnie nawilżenia, poprawy elastyczności i ochrony przed wolnymi rodnikami, bo podkład tak okropnie wyglądał na mojej skórze, że musiałam go zmyć!
Jeśli zastanawiacie się nad kupnem to polecam zapytać Waszą konsultantkę o próbki, zwłaszcza, że 1 próbka to koszt 1-1,20, a 5 próbek to koszt 3,75, a cena pełnowymiarowego produktu jest dużo wyższa.
Kolejny produkt, to kremowy żel do mycia twarzy z serii Planet Spa z chińskim żeń-szeniem.
Pojemność: 150ml
Składu niestety nie podam bo buteleczka już dawno wylądowała w koszu, ale może zdołacie zobaczyć coś na zdj.
Cena: 20zł (według wizazu, obecnie nie ma w katalogu więc nie mam jak sprawdzić).
Produkt ma kremową konsystencję, na twarzy rozprowadzał się całkiem ok. Do umycia twarzy musiałam wycisnąć ok 3-4 pompek żeby starczyło na cała twarz, przez co produkt jest mało wydajny. Używałam rano i wieczorem, czasami używała też mama i wystarczyło go na ok 3-3,5 tygodnia. Nie pienił się i był bardzo delikatny. Słabo oczyszczał, często musiałam domywać skórę płynem micelarnym. Trzeba było uważać na oczy, bo podrażniał [pieczenie].
Do tego miał okropny zapach! Bardzo chemiczny i drażniący.
Plusem może się tu wydawać higieniczne opakowanie w postaci pompki. Jednak przy takiej ilości produktu jaką widzicie na zdj nie dało się go w ogóle wydobyć - i dzięki Bogu z ulgą go wyrzuciłam ;)
I ostatni produkt, to coś po czym oczekiwałam zupełnie czegoś innego.
Szminka, eliksir w płynie marki L'oreal Paris zapowiadała się na prawdę ciekawie. Po pierwszym użyciu też byłam całkiem zadowolona, no ale niestety.
L'Oreal, Color Riche, Extraordinaire, eliksir do ust:
Opis producenta (wizaz.pl): Color Riche Extraordinaire to absolutna nowość na rynku makijażu ust. To innowacyjna formuła- hybryda, łącząca w jednym produkcie zalety szminki (intensywny i długotrwały kolor) oraz błyszczyka (lustrzany blask). To, co wyróżnia ten produkt spośród innych dostępnych na rynku szminek w płynie, to ekluzywna formuła oparta na olejkach. L’Oreal Paris połączył 4 cenne mikrolejki (arganowy, lotosowy i z owocu dzikiej róży), aby stworzyć nową generację szminek- eliksiry. Zapewniają one ustom intensywną i czystą barwę, lustrzany, długotrwały blask oraz nadzwyczajną pielęgnację. Jest to propozycja dla pewnych siebie, spełnionych kobiet, które nie uznają kompromisów w makijażu i szukają produktu, który połączy to, co może się wydawać niemożliwe: barwę blask i pielęgnację.
Color Riche Exraordinaire w Polsce dostępna jest w 7 eleganckich odcieniach.
Pojemność: 6ml
Cena: 55 zł
Jeśli pamiętacie, to kiedyś chwaliłam Wam się, że udało mi się wygrać kosmetyki L'oreala. Ten produkt dotarł do mnie właśnie dzięki tej wygranej. Odcień jaki dostałam to 600 NUDE VIBRATO.
Jak dla mnie to ani to nude, ani vibrato. Kolor to półprzeźroczysta pomarańczka/brzoskwinia.
Aplikator ma całkiem przyjemny, ułatwia aplikację. Ale co z tego, skoro sam produkt tej aplikacji nie ułatwia? Kolor rozprowadza się na ustach nierównomiernie, przez co w niektórych miejscach jest bardziej pomarańczowy/brzoskwiniowy, a w niektórych półprzeźroczysty. Do tego zbiera się w wewnętrznej stronie ust. Konsystencja początkowo jest płynna, ale z czasem staje się gęsta i lepka, co dla mnie nie jest przyjemne, bo nie cierpię takiej lepkości na ustach. Jak dla mnie, przez tą konsystencję jest to bardziej błyszczyk niż szminka. W takie odczucie wprawia mnie też wspomniany przez producenta "lustrzany blask", który dla mnie to po prostu jedna wielka świecąca się tafla. Na ustach bez jedzenia i picia utrzymuje się do 2-3h więc całkiem ok, jednak po ok 1,5h kolor blaknie i wygląda jak bezbarwny błyszczyk. Przy jedzeniu i piciu schodzi niemalże natychmiast.
Zapach też do przyjemnych nie należy, jednak niektórym może się podobać, gdyż to kwestia indywidualna ;)
Za cenę 55zł liczyłam na coś dużo lepszego, zwłaszcza jeśli chodzi o konsystencję i utrzymywanie się na ustach.
Nie wiem jak z innymi kolorami, ale po przygodzie z tym raczej nie mam ochoty na wypróbowywanie innych kolorów, zwłaszcza, że za niższą cenę mogę kupić coś o wiele lepszego.
Pamiętajcie, że są to jedynie moje odczucia odnośnie tych produktów.
A może Wy miałyście któryś? Jesteście podobnego zdania, a może przeciwnie- te produkty Was oczarowały?;)
Piszcie w komentarzach ! ;)
Buziaki! ;*
Patuuem.
Nie miałam tych kosmetyków, ale jak patrzę np na szminko- błyszczyk za 55 zł to od razu wiem, że i nigdy nie będę miała :)
OdpowiedzUsuńCena powala ;)
UsuńNie ufam firmom katalogowym pokroju Avonu jeśli chodzi o podkłady i inne tego typu kosmetyki. W ogóle nie przepadam za Avonem, Oriflame itd. dlatego nie kupiłabym tego, ale dobrze, że ostrzegłaś inne dziewczyny przed tym bublem :)
OdpowiedzUsuńJa podkladow uzywalam za mlodu ale wszystkie kapa, za ciemne i wgl. Ale ze nowosc to chcialam sprawdzic :p
UsuńSzkoda, że się nie sprawdziły. Na szczęście ich nie miałam ;)
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do TAGu ;) http://kalakteryzacja.blogspot.com/2015/04/sza-zakupowy-aktualizacja-postanowien.html
OdpowiedzUsuń